Husycka Wiki
Advertisement

Dane z Trylogii Husyckiej[]

Utopiec był bardzo czujny. Nawet bytując w zagubionym wśród borów jeziorku przy Ściborowej Porębie, na pustkowiu, nawet o zmierzchu, kiedy to szansa napotkania kogokolwiek była praktycznie żadna, zachowywał się nad wyraz ostrożnie. Wynurzając się, nie zrobił większej fali niż ryba, gdyby nie to, że lustro wody było gładkie jak tafla, zaczajony w zaroślach żelaznooki mógłby wręcz nie dostrzec rozchodzących się kół. Wyłażąc na brzeg wśród trzcin stwór ledwie chlupnął, ledwie zaszeleścił, pomyślałbyś, wydra. Ale żelaznooki wiedział, że to nie wydra.
Będąc już na suchym lądzie i upewniwszy się, że nic mu nie zagraża, utopiec nabrał pewności siebie. Wyprostował się, zatupał wielkimi stopami, podskoczył, przy podskoku woda i muł obficie i z pluskiem polały mu się spod jego zielonej kapotki. Ośmielony już zupełnie utopiec siknął wodą ze skrzeli, rozwarł żabią paszczękę i zaskrzeczał donośnie, informując okoliczną przyrodę o tym, kto tu rządzi.
Przyroda nie zareagowała. Utopiec pokręcił się trochę wśród traw, pogrzebał w błocie, wreszcie ruszył pod górkę, w stronę lasu.

Boży bojownicy

Utopiec – żelaznooki widział już, że nazwa "wodnik" jest dla stwora właściwsza - kilka razy spróbował przeskoczyć magiczny okrąg, bezskutecznie, rzecz jasna. Zrezygnowany energicznie potrząsnął głową, przy czym mnóstwo wody wylało mu się z uszu.
– Brekk-rek – zaskrzeczał. – Bhrekk-rekekeks.
– Wypluj muł i powtórz, proszę.
– Bhrekekgreg-greg-greg.
– Idiotę robisz z siebie? Czy ze mnie?
– Kuaks-kwaaaks.
– Szkoda talentu, panie wodniku. Nie nabierzesz mnie. Doskonale wiem, że rozumiecie i umiecie mówić po ludzku.
Wodnik zamrugał podwójnymi powiekami i otworzył usta, szerokie jak u ropuchy.
– Po ludzku... – zabulgotał, plując wodą. – Po ludzku owszem, tak. Ale dlaczego mam gadać po niemiecku?
– Punkt dla ciebie. Czeski może być?
– No chyba.
– Jak się nazywasz?
– Jak ci powiem, to mnie wypuścisz?
– Nie.
– To odpierdol się.

Boży bojownicy

– Ofiary, obciążone kamieniami, wrzucono do tego stawu. Pewien jestem, jako że nigdy nie bywa inaczej, iż któraś ofiar jeszcze żyła, gdy ją wrzucano do wody. Że umarła w skutek utopienia. A jeśli tak było, to masz ją tam, na dnie, w twoim rehoengan, podwodnym barłogu i skarbcu. Masz ją tam jako hevai.

Boży bojownicy

Przy brzegu coś zapluskało, zaśmierdziało szlamem i zdechłą rybą. Po chwili, podchodząc wolno i trwożliwie niby żółw błotny znalazła się przy nich żona wodnika. Żelaznooki przyjrzał się ciekawie, po raz pierwszy w życiu widział goplanę. Na pierwszy rzut oka nie różniła się wiele od małżonka, ale wprawne oko księdza umiało łowić nawet mało widoczne detale. Jeśli śląski wodnik przypominał żabę, to polska wodniczka przywodziła na myśl zaklętą w żabę księżniczkę.

Boży bojownicy

Advertisement